Odtwarzacz zakupiony został jako nowy za 3100zł ok. dwa lata temu. Miałem już wcześniej kontakt z Marantzem 63SE (też KIS) i spodziewałem się czegoś podobnego – tylko lepiejJ. Urządzenie prezentuje się bardzo solidnie, waży ponad 7 kg, posiada też parę mniej lub bardziej użytecznych funkcji. Dla niektórych użytkowników atrakcyjna może być regulacja głośności, lub CD text (?). Mnie natomiast z walorów zewnętrznych najbardziej podoba się pilot – wygodny, metalowy i elegancki – położony na stole na pewno nie będzie „straszył” gości. Na tylnej ściance brakować może wyjść XLR, ale jak dowodzi część forumowiczów połączenie takie nie zawsze przekłada się na lepszy dźwięk, więc nie ma, co narzekać. Jak już wspomniałem sprzęt był nowy i zgodnie z opiniami z audiorewiev należała mu się solidna rozgrzewka. Faktem jest, że po wyjęciu z pudełka odtwarzacz grał fatalnie – płasko i z przybrudzoną górą, moja stara MF Elektra E60 była zdecydowanie przyjemniejsza. Rozgrzewka przedłużała się a odtwarzacz jakoś nie mógł się dotrzeć. Po jakichś trzech tygodniach używania dało się zauważyć zmiany na lepsze (nie było wątpliwości, że jest to urządzenie z wyższej półki niż E60), jednak cały czas coś było nie tak. Na przyczynę problemu natknąłem się przypadkiem. Po obniżeniu poziomu wyjścia poniżej połowy skali i podkręceniu wzmacniacza brzmienie zmienia się dramatycznie na lepsze (nie wystawia to najlepszego świadectwa komponentom użytym do regulacji poziomu z CD). Później spotkałem się z opiniami potwierdzającymi tę przypadłość, a część posiadaczy siedemnastki – wymontowała feralny układzik. Fakt faktem od poczynienia tego odkrycia można było wreszcie posłuchać muzyki przez duże M. Brzmieniu 17 nie brakuje ciepła. Bardzo dobrze wypadają wokale (miałem, co do tego wątpliwości do czasu wymiany VdH the First na Fadel Aerolitz), dęciaki i smyczki (w tym kontrabas;), nieco gorzej reprodukowany jest fortepian. Góra jest czysta i nienatarczywa -bezpośrednie porównanie z Rotelem 991AE pokazało, że ilość informacji niesionych przez wysokie tony nie jest tak duża, jednak zespolenie ze średnicą wypada na korzyść Marantza i dopiero dwudziestobitowy Meridian 506 używany przez kolegę pokazuje, że można te cechy pogodzić. Co do basu - z całą pewnością nie będzie go brakowało, a i na kontrolę nie można narzekać – w sumie prezentacja tego zakresu z Marantza odpowiada mi bardziej niż oszczędna ilościowo z Meridiana. Całościowo brzmienie jest bardzo homogeniczne, co sprzyja wypoczynkowi przy muzyce. Stereofonia jest ok – scena nie jest może zbyt głęboka, ale za to cechuje ją niezła szerokość i uporządkowanie. Dla miłośników ultraszybkiego krótkiego basu i ogromnej ilości szczegółów siedemnastka nie będzie raczej dobrym wyborem. Chociaż przy odpowiednim zestawieniu – kto wie? Ze względu na ograniczenia posiadanego przeze mnie wzmacniacza mam świadomość, że można z siedemnastki wycisnąć sporo więcej, ale i na dzień dzisiejszy daje mi ona sporo powodów do zadowolenia. Powodów do radości dla potencjalnych użytkowników nie daje natomiast polski dystrybutor – cena 6000zł za ten klocek to nieporozumienie. Można zrozumieć dbanie o rentowność i pracę nad cenami jednak... bez przesady. Mam nadzieję, że rynek zweryfikuje takie praktyki negatywnie. Póki, co polecam import od zachodnich sąsiadów, lub second hand (transporty są podobno bardzo niezawodne).
Najlepsze efekty uzyskałem jak dotąd z Dali Grand Coupe i Electrocompaniet ECI2. Problemów z odczytem porysowanych płyt nie stwierdziłem.